#4
- Rose? Rose! - dziewczyna usłyszała zatroskany głos.
Pomału otworzyła oczy. Natychmiast zamajaczyły się czarne mroczki latające we wszystkie możliwe strony.
- Auuu - jęknęła, chwytając się za głowę - Co, co się stało?
- Kiedy wyjeżdżaliśmy z lasu uderzyłaś się w grubą gałąź. Spadłaś z konia i straciłaś przytomność - chaotycznie zaczął jej wyjaśniać James - chodź pomogę ci usiąść.
Kiedy Rose już siedziała, opierając się o pień drzewa, przez jej głowę przeleciała pewna myśl.
- Czyli to nieprawda? To wszystko mi się śniło? - rozmyślała. Przypomniała sobie jego błękitne oczy, jego usta na swoich ustach. Mimowolnie spojrzała rozmarzonym wzrokiem na Jamesa.
- Co się dzieje? - uśmiechnął się.
Rose pokręciła głową, rumieniąc się.
- Nic. Musimy już wracać. Dziadkowie będą się martwić. - próbowała wstać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i pomógł jej wstać, a potem wsiąść na konia. Sam następnie szybko wskoczył w siodło i wziął w ręce wodze od Aramisa.
- Co ty robisz?!
- Biorę wodze nie widzisz? - powiedział kpiącym tonem James.
- Nie jestem niepełnosprawna! - prawie krzyknęła Rose.
Chłopak nic sobie z tego nie robił. Pomału ruszyli stępem.
- Dureń - mruknęła.
Przez resztę drogi się do siebie nie odzywali. Po pewnym czasie Rose ogarnęło wielkie znużenie. Zaczęła się pomału oddawać w ręce snu kiedy wybudził ją głos Jamesa.
- Już jesteśmy.
Niebieskooki pomógł dziewczynie zejść z Miśka i siłą posadził ją na ławce.
Pomału otworzyła oczy. Natychmiast zamajaczyły się czarne mroczki latające we wszystkie możliwe strony.
- Auuu - jęknęła, chwytając się za głowę - Co, co się stało?
- Kiedy wyjeżdżaliśmy z lasu uderzyłaś się w grubą gałąź. Spadłaś z konia i straciłaś przytomność - chaotycznie zaczął jej wyjaśniać James - chodź pomogę ci usiąść.
Kiedy Rose już siedziała, opierając się o pień drzewa, przez jej głowę przeleciała pewna myśl.
- Czyli to nieprawda? To wszystko mi się śniło? - rozmyślała. Przypomniała sobie jego błękitne oczy, jego usta na swoich ustach. Mimowolnie spojrzała rozmarzonym wzrokiem na Jamesa.
- Co się dzieje? - uśmiechnął się.
Rose pokręciła głową, rumieniąc się.
- Nic. Musimy już wracać. Dziadkowie będą się martwić. - próbowała wstać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i pomógł jej wstać, a potem wsiąść na konia. Sam następnie szybko wskoczył w siodło i wziął w ręce wodze od Aramisa.
- Co ty robisz?!
- Biorę wodze nie widzisz? - powiedział kpiącym tonem James.
- Nie jestem niepełnosprawna! - prawie krzyknęła Rose.
Chłopak nic sobie z tego nie robił. Pomału ruszyli stępem.
- Dureń - mruknęła.
Przez resztę drogi się do siebie nie odzywali. Po pewnym czasie Rose ogarnęło wielkie znużenie. Zaczęła się pomału oddawać w ręce snu kiedy wybudził ją głos Jamesa.
- Już jesteśmy.
Niebieskooki pomógł dziewczynie zejść z Miśka i siłą posadził ją na ławce.