@lovciamoszecha

Daughter of PoseidonΨ

Ask @lovciamoszecha

Sort by:

LatestTop

Previous

#4

marcinb321’s Profile PhotoMarcin
- Rose? Rose! - dziewczyna usłyszała zatroskany głos.
Pomału otworzyła oczy. Natychmiast zamajaczyły się czarne mroczki latające we wszystkie możliwe strony.
- Auuu - jęknęła, chwytając się za głowę - Co, co się stało?
- Kiedy wyjeżdżaliśmy z lasu uderzyłaś się w grubą gałąź. Spadłaś z konia i straciłaś przytomność - chaotycznie zaczął jej wyjaśniać James - chodź pomogę ci usiąść.
Kiedy Rose już siedziała, opierając się o pień drzewa, przez jej głowę przeleciała pewna myśl.
- Czyli to nieprawda? To wszystko mi się śniło? - rozmyślała. Przypomniała sobie jego błękitne oczy, jego usta na swoich ustach. Mimowolnie spojrzała rozmarzonym wzrokiem na Jamesa.
- Co się dzieje? - uśmiechnął się.
Rose pokręciła głową, rumieniąc się.
- Nic. Musimy już wracać. Dziadkowie będą się martwić. - próbowała wstać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i pomógł jej wstać, a potem wsiąść na konia. Sam następnie szybko wskoczył w siodło i wziął w ręce wodze od Aramisa.
- Co ty robisz?!
- Biorę wodze nie widzisz? - powiedział kpiącym tonem James.
- Nie jestem niepełnosprawna! - prawie krzyknęła Rose.
Chłopak nic sobie z tego nie robił. Pomału ruszyli stępem.
- Dureń - mruknęła.
Przez resztę drogi się do siebie nie odzywali. Po pewnym czasie Rose ogarnęło wielkie znużenie. Zaczęła się pomału oddawać w ręce snu kiedy wybudził ją głos Jamesa.
- Już jesteśmy.
Niebieskooki pomógł dziewczynie zejść z Miśka i siłą posadził ją na ławce.

View more

People you may like

iloveyourmouth’s Profile Photo madzivlka
also likes
Zeleek9’s Profile Photo Magdaa9
also likes
Kaluui’s Profile Photo Kaluui
also likes
Etnaaaa’s Profile Photo Sara ♞
also likes
koori1’s Profile Photo Oliwia ஜ
also likes
SweetBunnyLPS’s Profile Photo ✄ BleBleBle
also likes
houseofwolvesx’s Profile Photo Martynka
also likes
karcia26’s Profile Photo 私が死んだ
also likes
ta_bez_nazwy’s Profile Photo e k
also likes
Hexmaniacx’s Profile Photo 女王
also likes
Weronika329’s Profile Photo Winniee
also likes
AnusiaOne’s Profile Photo Anusiaone
also likes
magdalena13803’s Profile Photo madzia
also likes
oliwia225555’s Profile Photo Lija
also likes
Want to make more friends? Try this: Tell us what you like and find people with the same interests. Try this:
+ add more interests + add your interests

Część druga 3 rozdziału

lovciamoszecha’s Profile PhotoDaughter of PoseidonΨ
- Co się stało? - szepnęła.
- Zaraz ci coś pokarzę. Jedź za mną.
W końcu dojechali do maleńkiej polanki, zatrzymując się przy krzakach. Rose uniosła się w strzemionach by lepiej widzieć.
- Ohhh
Jej oczą ukazało się stadko
dzików, gmyrających ryjkami w ziemi. Nagle przez polanę przebiegła masa saren, na czele której stał wielki jeleń. Zatrzymały się po przeciwnej stronie lasu i zaczęły zajadać świerzą trawę oraz liście.
- Codźmy - powiedział James wycofując się w głąb lasu.
- To było niesamowite - prawie wykrzyknęła Rose, kiedy zbliżali się do jeziora.
- Też tak sądzę - odpowiedział przyglądając się uważnie dziewczynie.
Rose udawała, że tego nie widzi i odwróciła głowę w drugą stronę.
Zrobili sobie przystanek nad wodą. Puścili konie by weszły trochę się schłodzić, a sami usiedli na pieńku powalonego drzewa.
- Aniele - szepnął James. Rose pomału odwróciła głowę w jego stronę. Miał takie piękne oczy i te usta...
Nagle speszona odwróciła zwrok. Chłopak chwycił jej twarz w swoje ręce. Wstrzymała oddech. Widziała jak oczy mu pociemniały.

View more

#3 ♥

marcinb321’s Profile PhotoMarcin
Rose okrężnymi ruchami czyściła grzbiet Aramisa.
- Co on sobie wyobraża? - myślała gorączkowo - Myśli, że skoro jest przystojny, no dobra bardzo przystkojny, to może mi mieszać w głowie? Co się ze mną dzieje?!
- Zaraz mu zetrzesz całą sierść - usłyszała za sobą.
Natychmiast odwróciła się w stronę Jamesa, by powiedzieć mu co o nim myśli. Lecz kiedy ujrzała jego cudowne oczy wpatrzone w nią, słowa zatrzymały się na ustach. Poczuła, że się czerwieni, więc odwróciła się do niego tyłem kończąc czyszczenie Miśka. Miała nadzięję, że tego nie zobaczył.
- Nie martw się - odburknęła, czując jak motyle latają już w brzuchu.
- Aniele, jesteś na mnie zła? - Rose poczuła, że James się uśmiecha.
- Nie.
Chłopak pokręcił głową.
- Chodź pomogę ci. Będzie szybciej. Ja już wyczyściłem i osiodłałem Gardę.
- Nie musisz.
- A jednak.
- Denerwujesz mnie, wiesz?
- Wiem - powiedział pokazując zęby w szerokim uśmiechu.
Wyszedł na chwilę z boksu, by zaraz powrócić z czaprakiem, podkładką i siodłem.
Rose odsunęła się na chwilę, żeby zrobić miejsce Jamesowi. Po chwili przyłapała się na tym, że patrzy na jego ciało, na jego idealnie wyrzeźbione mięśnie.
- Co ty robisz? - skarciła się w duchu i poszła po ogłowie dla Aramisa.
Po paru minutach stali już na zewnątrz, ze swoimi końmi.
- Ugh - sapnęła Rose wchodząc na Miśka.
- Co jest? - zapytał niebieskooki, patrząc jak dziewczyna wdrapuje się na konia.
- Nic - odpowiedziała, kiedy wygodnie usadowiła się na koniu - Poprostu już dawno nie jeździłam i trochę wyszłam z wprawy.
James zarechotał.
- Tak, tak bardzo śmieszne - obruszyła się Rose.
- Ohh Aniele. To gdzie teraz?
- Nie wiem. Ty prowadź.
- Jedźmy nad jezioro - zaproponował
- Nad jezioro? To trochę daleko.
- Skoro nie dasz rady to...
Nie zdążył dokończyć bo dziewczyna raptownie mu przerwała.
- Oczywiście, że dam radę!
- Skoro tak mówisz... Ścigajmy się! - wykrzyknął James momentalnie ruszając z Gardą z galopu.
Jednak Rose nie dała za wygraną. Po pewnym momencie zrównała się z nim. Czuła się przeszczęśliwa, czując wiatr we włosach. To było wspaniałe przeżycie!
Jechali przez las, zjeżdżając ze stromych wzniesien, to znów wjeżdżając pod pagórki.
W pewnym momencie James zrobił ruch ręką, aby się zatrzymała. Jechali powolutku stępem.

View more

#2

AlanoRoldan’s Profile PhotoAlano
Druga część
°°°°°
- Dobra koniec tego - zadecydowała przez łzy Rose - muszę iść do domu się przebrać. Jestem cały czas w piżamie.
- Mi tam to nie przeszkadza - wzruszył ramionami James - Nawet do twarzy ci w tych ciuchach.
Rose chcąc nie chcą zarumieniła się. Porozmawiali jeszcze przez chwilę i dziewczyna ruszyła w stronę domu. Na palcach zakradła się do pokoju. Otworzyła walizkę i wyciągnęła z niej koszulę w kratę oraz krótkie, specjalnie podarte spodenki. Czuła, że dzisiaj będzie bardzo gorąco. Poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic, umyła zęby i ubrała się w przygotowane ciuchy. Po chwili poczuła smakowitą woń jajecznicy.
- Nonna już wstała - pomyślała wychodząc z sypialni i kierując się w stronę kuchni.
Rose uśmiechnęła się pod nosem. Nie wyobraża sobie by mogła mówić do swojej babi "babcia". Od maleńkiego wszystkie ferie spędzała we Włoszech. Ktoś wtedy powiedział jej, że "nonna" po włosku oznacza "babcia". I tak od tamtej pory z przyjemnością zwraca się do niej.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie podchodząc do babci i całując ją w policzek.
- Cześć skarbie. I jak się spało?
- Świetnie - odpowiedziała - nie wspominaliście mi, że macie stajennego - zapytała nim zdążyła się ugryźć w język.
- Jakoś nie było okazji - odpowiedziała patrząc uważnie na wnuczkę - kiedy go spotkałaś?
- Rano jak poszłam odwiedzić Aramisa - skłamała Rose.
Babcia pokiwała głową i stwierdziła:
- Przystojny
- Słucham? - dziewczyna wybałuszyła oczy.
- Przystojny - powtórzyła z uśmiechem, odwracając się by nałożyć Rose jajecznice.
- Ohh nonna no wiesz co?
- Nie przesadzajmy. Zjadaj szybko bo wystygnie ja idę obudzić dziadka. Ach i omal bym nie zapomniała. Jest w twoim wieku - rzuciła na odchodne babcia.
- Nonna! - wykrzyknęła za nią Rose ale jej już nie było.
Zaraz po śniadaniu dziewczyna pobiegła do stadniny.
- Misiu! Idziemy na jazdę! - wołała już przy wejściu Rose.
Nie patrząc przed siebie ruszyła szybkim krokiem, aż odbiła się od czegoś twardego i upadłaby, gdyby ktoś jej nie przytrzymał.
- Przepraszam - wyjąkała zdezorientowana patrząc w błękitne oczy wybawiciela.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się szeroko James - pozwalam ci się częściej przewracać. Tak słodko wyglądasz z przestraszoną minką.
Chłopak pomógł, całej czerwonej na twarzy Rose, wstać.
- Idziesz pojeździć? - zapytał zaciekawiony.
- Tak - odpowiedziała dalej zawstydzona.
- Świetnie się składa. Ja także teraz idę, więc pójdziemy razem. To idę przygotować konia - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha James - Jakbyś miała zamiar się przewracać to daj znać, chętnie cię poratuję - mrugnął do niej łobuzersko i poszedł do siodlarni, zostawiając Rose z palącymi rumieńcami na twarzy.

View more

dobra no to część drugą pisz :) xD

Prosze xd zaraz bd druga część drugiego rozdziału bo całe się tu nie zmieściło 😝
°°°°
Rose obudziło ciche gwizdanie. Ktoś był w stajni. Z niechęcią otworzyła oczy i rozejrzała się po boksie w poszukiwaniu Aramisa. Stał przy wodopoju i popijał pomalutku wodę.
- Ugh - jęknęła dziewczyna rozciągając się.
Gwizdanie było coraz bliższe. Ktoś nadchodził.
- Ohh Garda już nie śpisz? - usłyszała radosny męski głos.
W odpowiedzi było słychać delikatne rżenie. Kimkolwiek on jest, konie go tu lubią. Pomału podniosła się z posłania przygotowanego ze słomy. Natychmiast podszedł do niej Misiek ciesząc się, że już wstała.
- Cześć kochanie - zamruczała Rose przeczesując palcami grzywę ulubieńca.
- Kim jesteś? - usłyszała za sobą ostry głos.
Przestraszona odwróciła się szybko. Przed boksem stał wysoki, ciemnowłosy z jasnymi niebieskimi oczami chłopak, który przyglądał się jej ze zdziwieniem jak i z ciekawością.
- O to samo mogę się zapytać ciebie - odburknęła.
- Jestem James - przedstawił się chłopak - pomagam państwu Smith w prowadzeniu stajni. Teraz twoja kolej - powiedział.
- Nazywam się Rose. Państwo Smith to moi dziadkowie. Wczoraj dopiero tu przyjechałam, ponieważ moi rodzice... - tu zadrżały jej usta.
- Ohh tak mi przykro - zająknął się James - nie wiedziałem.
Rose potrząsnęła głową.
- Nic się nie stało - powiedziała - muszę się nauczyć normalnie funkcjonować. Kiedyś ważna dla mnie osoba powiedziała mi "Pamiętaj, nie wolno żyć przeszłością. Musisz się skupić na teraźniejszości i przyszłości, bo inaczej w życiu nigdy nic nie osiągniesz".
- Mądre słowa - przytaknął.
- Czym się tu zajmujesz? - zmieniła temat Rose.
- Sprzątam w boksach, karmię konie, czyszczę je. Takie normalne rzeczy. W podziękowaniu za to, że opiekuję się końmi, twoi dziadkowie pozwalają mi jeździć na Gardzie. - Nagle przyjrzał się dokładnie dziewczynie i zachichotał.
- Hę? Co jest?
- Masz pełno słomy we włosach. Zaczekaj pomogę ci ją powyciągać. - powiedział odwracając ją tyłem do siebie.
- No gotowe! - sapnął - szczerze przyznam było to bardzo męczące.
Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.

View more

#1

karolka535’s Profile PhotoAlfi chuju
Piszcie kolejne numerki w pytankach :D i na wasze jedno pytanie. Tak będzie to też o miłości ✌😘
°°°°°°°
-Raz Dwa Trzy
Raz Dwa Trzy
Raz Dwa Trzy
Oddychaj głęboko. Nie możesz pozwolić sobie na chwilę słabości. - w kółko powtarzała po cichutku Rose.
Była właśnie w połowie drogi na ranczo swoich dziadków. Będzie musiała tam zamieszkać. Przywołała obraz swoich rodziców w rozbitym aucie. Nie było najmniejszych szans by przeżyli. Rozpędzona ciężarówka uderzyła w bok ich samochodu, ojciec stracił kontrolę nad pojazdem, poleciał na nich grad rozbitego szkła, z impentem wjechali w rozłożyste drzewo. Pamięta jak czekała na nich w domu. Miała wtedy urodziny. Czekała na ich powrót do bardzo późna w nocy, nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała mając złe przeczucia i miała rację. Dzwonił do niej lekarz informując o śmierci rodziców. Łzy napłynęły jej do oczu i potrząsnęła głową odpędzając złe wspomnienia.
- Za pięć minut będziemy - usłyszała cichy głos taksuwkarza.
Kiedy dojachali na miejsce z domu wybiegła babcia z dziadkiem. Ze łzami w oczach zaczęli ją ściskać. Kiedy się trochę uspokoili dziadek poszedł zapłacić za dowiezienie wnuczki.
- Nonna - szpnęła Rose - tak bardzo za wami tęskniłam..
- My za tobą też kochanie. My za tobą też. - odpowiedziała babcia przytulając ją znowu.
- Chodź pomogę ci wnieść walizkę do twojego pokoju - powiedział dziadek wchodząc do domu.
Rose bez słowa ruszyła po schodach do góry. Weszła do trzeciego pomieszczenia od lewej. Westchnęła, prawie nic się tutaj nie zmieniło od ostatnich wakacji. Delikatnie różowe ściany, białe meble, biurko przy oknie, tylko teraz z komputerem, oraz wielkie białe łoże z baldachimem. Podeszła do biurka i uśmiechnęła się pod nosem, podnosząc zdjęcie do góry. Była na nim ona i jej najukochańszy koń - Aramis, którego przezywała Misiek.
- Dasz sobie radę? - usłyszała za plecami głos dziadka.
- Tak, dziękuję. Zaraz się pójdę położyć bo jestem bardzo zmęczona - powiedziała Rose.
- Dobrze, to dobranoc
- Dobranoc.
•••••
Było grubo po godzinie pierwszej, a Rose dalej nie spała. Nie umiała. Po cichu wstała z łóżka i narzuciła na plecy bluzę. Na palcach ruszyła po schodach. Dziadkowie już dawno spali. W przedpokoju założyła zniszczone trampki i wyszła na dwór. Odetchnęła całą piersią.
- Jakie tu jest świerze powietrze - pomyślała, przypominając sobie wieczny zaduch i zapach spalin w Washingtonie.
Przyśpieszyła kroku zmierzając wprost do ciemnej stadniny. Nawet bez światła, śmiało wtrafiła do odpowiedniego boksu.
- Misiu - szepnęła.
Nagle poczuła na swoim karku ciepły oddech i ciężar na barku. Odwróciła głowę spoglądając w ciemne oczy konia.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała ze łzami w oczach, przytulając się do niego.
Po paru minutach puściła jego szyję, usypując kupkę ze słomy. Po chwili leżała na swoim posłanku, a obok niej położył się Aramis, kładądz głowę na jej boku. W końcu Rose zasnęła wtulona w przyjaciela.

View more

Next

Language: English